Bazyli Valentine, antymon i kamień filozoficzny

0 177

Bazyli Valentine, Basilius Valentinus – postanowiłem przybliżyć tę postać w związku z ostatnią maturą i pewnym zbiegiem okoliczności, bo podpowiedziałem w piątkowy ranek maturzystom, by pomodlili się do Bazylego Valentina. Dlaczego było to trochę prorocze? Bo na maturze jedno z zadań dotyczyło właściwości antymonu, z którym postać ta ma coś wspólnego.

Bazyli
Portret Bazylego będący w rzeczywistości późniejszym wyobrażeniem jego postaci.

W historii chemii zdarzają się ciekawe epizody, albo przynajmniej opowieści. Jedną z jest jest historia benedyktyńskiego mnicha, który zajmował się alchemią, a pozostałości po eksperymentach wyrzucał za okno swojej pracowni. Nie było to wtedy zresztą niczym dziwnym. Za oknem żerowały klasztorne świnki. W pewnym czasie eksperymentował ze związkami antymonu i pozostałości wyrzucił za okno. Być może chodziło o SbCl3, zwany masłem antymonowym. Po związkach antymonu, które trafiły za okno, świnki znacznie przybrały na wadze, co nie uszło uwadze badacza. Chcąc wspomóc zakonników w odzyskaniu formy po okresie postu dodał związków, z którymi eksperymentował do jedzenia. Niestety tym działaniem niechcący wytruł cały klasztor lub przynajmniej część współbraci. Do tego wydarzenia ma nawiązywać nazwa pierwiastka, która tłumaczona wprost oznacza „przeciwko mnichom”. Tyle historia przekazywana od pokoleń. Miała się ona wydarzyć w XV stuleciu, a Bazyli Valentine miał być benedyktynem z istniejącego do dziś klasztoru Świętego Piotra w Erfurcie.

A teraz zajmijmy się tym co wiemy na podstawie badań historycznych. W roku 1599 w Niemczech wydano dwutomową księgę poświęconą alchemii pt. „Dwanaście kluczy”. Autorem księgi ma być właśnie Basilius Valentinus – tak podpisał się autor. Księga zawierała m.i. zaszyfrowany opis otrzymywania kamienia filozoficznego. Drugie wydanie pojawiło się już w 1602 roku. Oprócz tekstu, księga zawierała jeszcze 12 tajemniczych rysunków (zwanych kluczami) będących krokami do otrzymania kamienia filozoficznego. Tylko człowiek o odpowiedniej mądrości i wiedzy mógł prawidłowo odszyfrować tekst i rysunki. Księgę tę wydał niemiecki alchemik Johann Thoelde (1565-1614). Księga ta była wydawana wiele razy przez ponad 200 lat, bo stanowiła ważny podręcznik! Wśród innych publikacji wydanych przez tego alchemika pojawia się też wydana w 1604 książka poświęcona zastosowaniu antymonu w medycynie (której tytuł w tłumaczeniu na język polski brzmi: „Zwycięski rydwan antymonu”), której autorem także ma być Bazyli Valentine. Zresztą do dziś stosowany jest w medycynie winian antymonylowo-potasowy, zwany emetykiem. I być może to w tej księdze historia o otruciu mnichów się pojawia (na tę chwilę tego nie wiem). Wg wydanej w 1924 roku „Historii wczesnej chemii” Stillmanna nie są znane dokumenty potwierdzające istnienie tego mnicha, a w sposób udokumentowany pierwszy raz imię i nazwisko pojawia się w roku 1599 w pierwszym wydaniu „Dwunastu kluczy”. Stąd też nie jest jasne, czy to Johann Thoelde opublikował dzieło własne pod pseudonimem Basilius Valentinius, czy też opublikował pośmiertnie dzieło alchemika żyjącego wcześniej – którego istnienia nie można zweryfikować. Większą nadzieję dają nowsze poszukiwania – wg wydanej w 2005 roku „Historii chemii” Datty mnich ten mógł urodzić się w roku 1394, a data śmierci pozostałaby, jak dotąd, nieznana. Trzeba uwzględnić, że w tamtych czasach nauką, a więc m. i. alchemią, zajmowali się ludzie bogaci (książęta, biskupi czy ludzie niższego stanu społecznego, ale majętni – no bo kto bogatemu zabroni?). A także żyjący skromniej mnisi. Jedni i drudzy używali pseudonimów, co utrudnia potwierdzenie autentyczności, bo nawet jeśli historia jest prawdziwa, to mnich, który wytruł współbraci mógł nazywać się inaczej, a podpisywać pseudonimem Basilius Valentinus. Ponadto, jeśli prawdziwym autorem „Dwunastu kluczy” jest Johann Thoelde, to nie można wykluczyć, że pseudonimu Basilius Valentinus nie użył jeszcze inny alchemik żyjący w tym samym czasie, co i Thoelde.

II klucz
Klucz drugi

Etymologia nazwy antymon jest także przedmiotem dyskusji, bo może nawiązywać do otrucia mnichów, ale z drugiej strony także do tego, że przez długi czas pierwiastek ten był znany wyłącznie w stopach z ołowiem i nazwa może pochodzić od greckiego antimonos – „przeciwko samotności”. Pierwszy znany opis wydzielonego wolnego (czyli „samotnego”) pierwiastka pochodzi z roku 1540, a więc przed narodzinami Thoeldego.

To, co jest pewne, to to, że Johann Thoelde, jak na owe czasy, miał wręcz zaskakująco dużą wiedzę chemiczną – wiadomo, że umiał otrzymywać amoniak, kwas solny z NaCl (stąd zresztą jego nazwa!) i kwas siarkowy(VI), zwany wtedy witriolem, a nawet otrzymywał miedź w reakcji wypierania tego metalu z roztworu CuSO4 przez wrzucenie do niego żelaza. W tekstach, których autorem ma być Bazyli pojawia się także opis techniki destylacji wina, a następnie oczyszczania destylatu przez ponowną destylację znad potażu (K2CO3). Być może to pierwszy udokumentowany przepis na koniak. Warto dodać, że podobnie jak etanol nazwano „duchem wina” (spiritus vini, stąd do dziś używana nazwa spirytus), tak gazowy HCl nazwano „duchem soli” (spiritus salis), a jego roztwór wodny roztwór kwasem solnym (acidum salis) i ta nazwa funkcjonuje do dziś.

Ale wróćmy do postaci Bazylego. Przyjmijmy teraz dwie wersje:

  • Johann Thoelde jest prawdziwym autorem „Dwunastu kluczy” – i posługiwał się pseudonimem Basilius Valentinus. Wtedy można w nim upatrywać odkrywcę kwasu solnego, czy niehutniczej metody otrzymywania miedzi. A być może także badał lecznicze właściwości związków antymonu.
  • Basilius Valentinus istniał naprawdę i urodził się ok. roku 1394. Wtedy mnich byłby zdolnym naukowcem, a jego rękopisy (w końcu Gutenberg wynalazł druk 60 lat później) trafiły w ręce Thoeldego i nie można wykluczyć, że jeszcze do innego alchemika lub alchemików. Wtedy wiedza Thoeldego np. o otrzymywaniu kwasu solnego pochodziłaby od żyjącego ok. 150 lat wcześniej Valentinusa.

Czy więc Thoelde wydał dzieło własne posługując się pseudonimem, czy też wydał pośmiertnie dzieło innego alchemika? Niestety, wielu średniowiecznych naukowców postarało się, by pozostać anonimowymi lub niemal anonimowymi, więc ustalenie, czy mnich istniał naprawdę i czy nazwa antymonu nawiązuje do faktu otrucia zakonników – może nie być już nigdy możliwe. Mamy tylko poszlakę. Wszelakie rysunki przedstawiające Bazylego powstały po opublikowaniu „Dwunastu kluczy” i są dziełem  wyobrażeń, podobnie jak wizerunki Chrystusa.

W wydanych w 1599 roku  „Dwunastu kluczach” pojawia się hasło: Visita Interiora Terrae, Rectificando Inveniens Occultam Lapidem (Zejdź do wnętrza Ziemi; przez oczyszczenie znajdziesz kamień filozoficzny) – w skrócie: V.I.T.R.I.O.L. Nie wiadomo kto jest jego autorem, ale było ono znane alchemikom żyjącym przed narodzinami Thoeldego. Kto wie, być może to domniemany mnich jest jego autorem. Ale znowu natrafiamy na: być może. Nie jest jasne, kto po raz pierwszy otrzymał antymon (nie w mieszaninie z ołowiem). Pierwszy udokumentowany opis otrzymywania antymonu pochodzi z 1540. Czy antymon po raz pierwszy otrzymał Włoch Vannoccio Biringuccio, który opisał otrzymywanie antymonu w swojej książce, czy też o ok. 100 lat ubiegł go benedyktyn, po którym mogły pozostać tylko ręczne zapiski. Nie można zapominać, że także Biringuccio mógł podać przepis, który był znany wcześniej i po prostu go wykorzystał w książce. Na zakończenie: mineralny Sb2O3 nazywamy walentynitem – dla upamiętnienia zdolnego Valentina, co do którego nie wiadomo, czy był to Thoelde, czy mnich żyjący wcześniej. A może jeszcze ktoś inny,? Bo, powtórzę: nie wiadomo, czy Bazyli Valentine to prawdziwe imię i nazwisko, czy pseudonim. To trochę przypomina poszukiwania Robin Hooda, albo Adso z Melku – tak podpisał się autor średniowiecznego rękopisu, który trafił w ręce Umberto Eco, który następnie na jego podstawie napisał świetną powieść „Imię róży”, ale zachowując jak największą zgodność ze średniowiecznym rękopisem. Sam autor rękopisu stwierdza zresztą, że pobożniej będzie nie podać, w którym włoskim klasztorze miały miejsce opisane wydarzenia. Pobożniej byłoby się też nie podpisać (by nie popełnić grzechu próżności). Mnisi, którzy często zajmowali się nauką w średniowieczu, również mogli sądzić, że pobożniej będzie się nie podpisać (lub podpisać innym nazwiskiem?) – dlatego dotarcie do pewnych danych jest dziś niemożliwe. Wielu średniowiecznych naukowców pozostanie bezimiennych, lub będą tylko przypuszczenia, kto mógł się kryć pod danym pseudonimem. Na koniec zobaczymy, jak antymon reaguje z kwasami utleniającymi, do czego nawiązywało zadanie 19 z tegorocznej matury:

PS czy tylko mnie 12 kluczy kojarzy się z „Dziewiątymi wrotami” Polańskiego?

4/5 - (1 vote)
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Masz przemyślenia? Napisz komentarz!x