Pseudoekologia, czyli jak sami siebie oszukujemy

0 517

Pseudoekologia, czyli jak sami siebie oszukujemy

Czy farba wodna może zatruć rzekę? – usłyszałem w słuchawce. Może. A co to za farba? No rozrabiamy ją z wodą i malujemy tym palety drewniane – kontynuował kolega. Gołe drewno? Więc to jest impregnat – odpowiedziałem. A skąd pytanie o rzekę? Bo wylaliśmy resztę do zlewu i teraz chodzi policja i szuka źródła zatrucia rzeki.

No tak… Po tym wstępie opisującym wydarzenie z ubiegłego lata, który mniej więcej wyjaśnia powód powstania tego artykułu i apelu zarazem przejdziemy do sedna sprawy. W ostatnich latach zwracamy coraz bardziej uwagę na ekologię. Nie chodzi tylko o bezpośrednią ochronę przyrody, ale także zwracamy większą uwagę, by kupowany przez nas towar był ekologiczny. Z tego też powodu słowo „ekologiczny” stało się chwytem marketingowym, który ma nas, typowych Kowalskich przekonać do zakupu konkretnego wyrobu. Czy jednak każdy towar, na etykiecie którego umieszczono informację: ekologiczny, jest rzeczywiście ekologiczny? Słowo ekologia pochodzi z greckiego oikos, oznaczającego dom, gospodarstwo lub gospodarkę oraz słowa logos, które oznacza słowo, opowieść a także naukę. Ekologia zatem jest nauką o prawach rządzących gospodarką przyrody. Zazwyczaj jednak traktujemy ją jako naukę o ochronie przyrody, ale tą dziedziną zajmuje się sozologia, która bywa traktowana jako dziedzina ekologii, lub też jest traktowana jako nauka odrębna. Ekologia zajmuje się szeroko pojętymi zależnościami występującymi w przyrodzie, więc także bada wpływy różnych czynników na środowisko, np. tzw. zanieczyszczeń. Przez długie lata bowiem eksploatujemy Ziemię, wprowadzamy do niej obce substancje, które często mają negatywny charakter na środowisko, a to właśnie wysoki stopień eksploatacji i degradacji naszej własnej planety spowodował przebudzenie wielu społeczeństw, gdyż zaczęto zdawać sobie sprawę, że przecież jeśli zniszczymy Ziemię, to nie będziemy mieli dokąd pójść. Nie mamy alternatywnej planety do zamieszkania miliardów ludzi, jesteśmy więc skazani na swoją planetę i tak samo skazane na nią będę następne pokolenia. Czy jednak możemy ze spokojem patrzeć w przyszłość? Czy możemy ze spokojem powiedzieć, że nasze dzieci i wnuki będą mogły cieszyć się życiem na Ziemi, co najmniej w tak samo komfortowych warunkach, jakimi my się cieszymy? Czy wobec wzrastającej liczby ludności, możemy ze spokojem powiedzieć, że żywności starczy dla wszystkich? Jako że nie możemy być tego pewni, powinniśmy w ramach swoich możliwości tak eksploatować swoją planetę, by ona wystarczyła naszym następcom. Takie eksploatowanie naszej Ziemi zostało nazwane rozwojem zrównoważonym. Oczywiście pojęcie to jest w dużym stopniu wyidealizowane, jednakże zaowocowało wieloma przemianami na korzyść przyrody i ludzkości. Musimy sobie uświadomić, że życie na ziemi posiada wiele mechanizmów samoobrony i większość rodzajów zanieczyszczeń wprowadzanych przez człowieka zostaje przez przyrodę rozłożona do nieszkodliwych związków. Większosć nie oznacza też, że ze wszystkimi obcymi substancjami przyroda sobie dobrze radzi. Pies jednak jest pogrzebany w innym zagadnieniu: nawet jeśli przyroda radzi sobie z większością zanieczyszczeń, to procesy ich degradacji biegną z pewną szybkością, więc by nie zanieczyszczać naszej planety musimy produkować je z taką szybkością, by przyroda na bieżąco sobie z nimi radziła. To jest niestety prawie niemożliwe do osiągnięcia, ze względu na nierównomierny stopień rozwoju naszej planety. Mamy bowiem na niej zarówno miejsca praktycznie przez człowieka nietknięte, jak lasy deszczowe, podczas gdy w innych częściach Ziemi występują wysoko uprzemysłowione i gęsto zaludnione okolice. W tych drugich tempo wprowadzania zanieczyszczeń zwykle jest większe niż szybkość ich degradacji przez przyrodę. Z tego też powodu konieczna była istna reformacja przemysłu, zwłaszcza tego ciężkiego. Na miejsce energochłonnych i uciążliwych technologii wprowadzono wiele technologii znacznie czystszych, bardziej „ekologicznych”. Zmiany te zostały wymuszone głównie przez prawo, konkurujący producenci mogli sobie oznaczyć nowy kierunek rozwoju: w kierunki większej ekologii, przyjazności dla środowiska itp. Tylko spojrzeć, np. od wielu już lat płyny do naczyń zawierają biodegradowalne związki, które nie gromadzą się w przyrodzie na długi czas, podczas gdy ok. 30 lat wstecz nad niektórymi sztucznymi zbiornikami w strefach oczyszczalni ścieków potrafiły unosić się góry piany o wysokościach przekraczających 100 m! W niektórych aspektach życia efekt „ekologiczności przemysłu” jest nader widoczny. I bardzo dobrze!

Jednakże pojęcie „ekologiczny” bywa także nadużywane… W wielu dziedzinach o ekologiczności produktów, mimo jej poprawy na przestrzeni ostatnich lat, nie można jeszcze mówić. Przez niektórych producentów jesteśmy nie tyle co oszukiwani, co wręcz wprowadzani w błąd. Słowo „ekologiczny” czy też sam przedrostek „eko” stało się bowiem chwytem marketingowym, który ma nas, typowych Kowalskich, zachęcić do zakupu towaru danej marki, tak samo jak jakiś czas temu artykuły spożywcze w sklepach otrzymały przydomki: „domowy”, „swojski” czy nawet „babuni”, mimo że jest to ciągle ten sam i tak samo produkowany towar.

Postanowiłem zacząć od zwrócenia uwagi na kwestię dostępnych dla nas, typowych Kowalskich, farb i lakierów. Obecnie są one produkowane w bardzo szerokiej gamie, zarówno wodne jak i rozpuszczalnikowe. Jednakże już w tym momencie należy wyjaśnić, że pojęcie farba wodna używane przez większość z nas jest błędne. Poprawniej należy powiedzieć: farba wodorozcieńczalna. Farby składają się bowiem z żywic (spoiwa), fazy rozpraszającej (wody, rozpuszczalników organicznych lub ich kombinacji z wodą), pigmentów i wypełniaczy oraz rzędu dodatkowych składników, które wpływają na jej jakość, często określane jako „środki uszlachetniające. Tak naprawdę czy mamy do czynienia z farbą i lakierem rozpuszczalnikowym czy wodorozcieńczalnym, to ich baza jest w obu przypadkach niemal taka sama. W tych drugich rolę rozpuszczalnika spełnia woda, ale reszta jest tą samą chemią co w farbach rozpuszczalnikowych. Abyśmy jednak nie byli za bardzo oszukiwani i truci przez producentów, istnieją regulacje prawne określające co i ile taka farba czy lakier może zawierać, zarówno przez prawo krajowe jak i unijne. Na początek warto tutaj wspomnieć o tzw. dyrektywie LZO lub z angielska VOC. Skrót ten oznacza Lotne Związki Organiczne, czyli w praktyce rozpuszczalniki organiczne np.. benzyna lakowa, aceton, zaś dyrektywa LZO określa maksymalne dopuszczalne ilości rozpuszczalników w farbach i lakierach, bowiem pod definicję lotnych związków organicznych podchodzą prawie wszystkie rozpuszczalniki. Niestety nie wszystkie. Farby wodorozcieńczalne prawie zawsze zawierają co najmniej kilka % rozpuszczalników. Dodatek organicznych rozpuszczalników do farb wodorozcieńczalnych jest zazwyczaj niezbędny, by zawarte w nich żywice mogły związać i utworzyć powłokę. Każde opakowanie wyrobu lakierowego posiada na etykiecie informację o zawartości LZO. PRODUCENT JEDNAK NIE MUSI WYKAZYWAĆ ZAWARTOŚCI TYCH ROZPUSZCZALNIKÓW, KTÓRYCH NIE OBEJMUJE DEFINICJA LOTNEGO ZWIĄZKU ORGANICZNEGO. Co prawda rozpuszczalniki, których ta dyrektywa nie obejmuje są biodegradowalne, ale podczas malowania i tak jesteśmy narażeni na jego wdychanie, co jednak w jakimś stopniu oddziałuje na organizm. Jednakże ilość rozpuszczalnika w farbie „wodnej” jest kilka razy mniejsza niż w konwencjonalnej farbie rozpuszczalnikowej. Uff, trochę ulżyło… Istotą Dyrektywy LZO było ograniczenie ilości rozpuszczalników emitowanych wprost do powietrza, które także mają negatywny wpływ na zdrowie i środowisko, nie czyni to ich jeszcze całkiem niewinnymi w stosunku dla nich, drugim celem było ograniczenie prób oszustwa, by farba nie składała się głównie z rozpuszczalnika z dodatkiem zagęstników, by sprawiać wrażenie gęstszej, treściwszej.

Jednakże farba to nie tylko rozpuszczalnik, to także pigmenty i wypełniacze. Pamiętajmy, że najtańsi producenci lubią trochę oszukiwać i dodają do farb różne rzeczy, które są w ten sposób utylizowane, dotyczy to zarówno wyrobów wodorozcieńczalnych jak i rozpuszczalnikowych. Wśród pigmentów warto wspomnieć, że wodne farby antykorozyjne mogą zawierać metaliczny Zn i związki cynku, obydwoje mają właściwości antykorozyjne. Jednakże negatywnie oddziałują na środowisko. Związki cynku, jako metalu ciężkiego, gromadzą się w środowisku, np. glebie, na długi czas i mogą tak dostawać się do żywności. Metaliczny cynk jest błyskawicznie przetwarzany w przyrodzie w związki, które następnie są wchłaniane przez rośliny. Obecnie prawo ogranicza ilość stosowanych związków cynku w farbach, ale przez kolejne lata będą jeszcze w nich obecne. Dekoracyjne farby mogą jako żółty pigment zawierać chromian (VI) ołowiu a nawet chromianosiarczan ołowiu. Mimo że w farbach pojawia się coraz więcej pigmentów biodegradowalnych, to nadal tańsi lub mniej uczciwi producenci używają tych związków do żółtych odcieni, dotyczy to zwłaszcza farb na metal, np. Mogą nimi być pokryte maszyny rolnicze Chromiany (VI) są rakotwórcze, powodują silne szkody w przyrodzie a ponadto mogą być przyczyną mutacji. Kupując np. meble dziecięce powinniśmy zwrócić uwagę, czy dany sprzęt nie został pokryty farbą zawierającą takie związki.

Wyroby wodorozcieńczalne mają jedną istotną wadę. Są wrażliwe na działanie bakterii, grzybów i pleśni czy nawet glonów. Lakier czy farba w puszcze mogą po prostu zapleśnieć, zepsuć się. Z tego powodu musimy się liczyć z faktem, że kupowana przez nas farba czy lakier wodny są konserwowane odpowiednimi środkami. Bez nich taki lakier nie nadawałby się po kilku tygodniach magazynowania do użytku. Tanie farby wodorozcieńczalne zazwyczaj zawierają bardzo wrażliwe na bakterie zagęstniki, więc muszą zawierać więcej konserwantów do ochrony zagęstnika. Ostatnio wśród „wodnych” wyrobów można spotkać nawet impregnaty do drewna. Tutaj musimy pamiętać o tym, że niezależnie od tego, czy dany impregnat oparty jest na benzynie, czy wodzie, to oba muszą zawierać środki grzybobójcze czy owadobójcze, żeby ochronić przed nimi drewno. To niestety zło konieczne, by malowanie impregnatem miało sens. Wodne impregnaty mimo zawartości środków chroniących docelowo drewno, także muszą być zakonserwowane przed zepsuciem w puszcze, gdyż srodki chroniące wymalowane drewno nie chronią impregnatu w puszcze przed zepsuciem się. I to właśnie o taki impregnat wodny chodziło na wstępie do tego artykułu.

Ostatnio zetknąłem się ze stwierdzeniem: „to nie jest akryl, to lakier wodny”. Czy rzeczywiście? Nie… Niezależnie bowiem od tego, czy użyjemy wody czy też rozpuszczalnika organicznego do produkcji farby i lakieru, to chemia ich spoiw jest taka sama, np. lakier akrylowy może być zarówno wodorozcieńczalny jak rozpuszczalnikowy i tak samo będzie z lakierami poliuretanowymi, alkidowymi (ftalowymi) czy jeszcze innego typu.

Czy więc stosowanie przydomku „ekologiczny” co do wszystkich farb i lakierów wodnych jest uzasadnione? Nie. Nie wierzę w ekologiczność większości z nich, na których taki przydomek został użyty. Niestety wprowadza nas to w błąd. Często bowiem się zdarza, że resztki niepotrzebnej farby wodnej i lakieru wylewamy do kanalizacji lub lądują w innych nieodpowiednich miejscach („bo to przecież jest woda”). Niestety mimo starań Unii Europejskiej nie możemy mieć zaufania do wszystkich tzw. ekologicznych wyrobów, zwłaszcza w dobie konkurencji na rynku i wymyślnych chwytów marketingowych. Owszem, umyjmy brudne pędzle wodą, ale nie wylewajmy litrami niepotrzebnych farb do zlewu. Oddajmy je do utylizacji, np. do sklepu lub podczas zbiórki odpadów niebezpiecznych. Nie jest moim zamiarem pokazać farby wodne, jako złe same w sobie, chcę tylko, byśmy jak najmniej szkodzili i sobie i przyrodzie, więc posługujmy się nimi rozważnie. Jeśli na etykiecie jest podane, by resztki oddać do utylizacji, to nie wylewajmy farb do kanalizacji, mimo, że można je wygodnie spłukać wodą. Ścieki nie zawsze trafiają do oczyszczalni ścieków, a często przedostają się do gleb i wód. Czy nadal jesteśmy pewni, że jak farba jest wodna, to nie zaszkodzi środowisku i w dalszej konsekwencji nam? Czy takie chwyty marketingowe nie wprowadzają części z nas w błąd?

DMchemik

Oceń ten post
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Masz przemyślenia? Napisz komentarz!x