Sól biała, a może różowa? Cukier biały, czy brązowy?

0 494

Sól himalajska i cukier trzcinowy są zalecane jako zdrowa alternatywa dla swoich białych odpowiedników. Ich dystrybutorzy przekonują nas, że ich spożywanie wiąże się z dostarczaniem organizmowi cennych witamin i składników mineralnych, których praktycznie nie ma w białym cukrze czy białej soli. Co więcej, niektórzy straszą, że do białej soli dodawany jest niezwykle trujący cyjanek. Bo koncerny nas trują… Wielu konsumentów szczyci się zresztą, że są klientem świadomym, dlatego nie kupują białego cukru, czy białej soli, bo są szkodliwe. I jako klient świadomy wyłamały się z tego schematu. W Internecie można znaleźć masę najróżniejszych informacji, jak korzystne jest spożywanie tych wytworów. Krąży masa grafik, która porównuje jedno z drugim – np. wady jednego z zaletami drugiego. Czy to daje prawdziwy obraz? Postanowiłem zebrać podstawowe informacje o szkodliwych białych i zdrowej kolorowej alternatywie.

Zacznijmy od cukru białego (buraczanego) i brązowego (trzcinowego).

biały (buraczany)brązowy (trzcinowy)
składSacharoza >99,5%Sacharoza 88-95%
zaletypoprawia smak napojów, wypieków itp.poprawia smak napojów, wypieków itp.

Dostarcza niewielkich ilości niektórych witamin i substancji mineralnych.

wadypsuje zęby

powoduje tycie

niewskazany przy cukrzycy

psuje zęby

powoduje tycie

niewskazany przy cukrzycy

 

Przywary cukru białego i brązowego są te same. I nie ma w tym nic dziwnego. Mówiąc chyba najprościej jak się da: biały cukier stanowi ok. 90% masy cukru brązowego. Jeśli więc chcemy unikać sacharozy, to musimy unikać i jednego i drugiego. Pikanterii sprawie dodają dwa fakty: cukier brązowy można otrzymać z cukru białego przez dodatek melasy – w końcu tym się różnią od siebie, że brązowy zawiera resztki melasy – więc wystarczy mu przywrócić stan pierwotny. Z cukru brązowego otrzymujemy cukier biały w wyniku rafinacji. Nie ma znaczenia, która roślina jest pierwotnym surowcem: burak cukrowy, trzcina cukrowa czy karob – ze wszystkich w wyniku rafinacji otrzymujemy cukier biały – ten sam, czyli sacharozę. mówiąc inaczej: cukier biały jest w krajach o cieplejszym klimacie produkowany z trzciny cukrowej, lub karobu. Nierafinowany lub wstępnie rafinowany cukier jest brązowy lub złocisty. Jeszcze w czasach naszych prababć pospolity na polskich stołach był cukier brązowy (złocisty), ale… buraczany. Odnosząc się do zawartości witamin i składników mineralnych w brązowym cukrze, zestawiłem ile by musiała dziennie spożyć brązowego cukru dorosła osoba, by dostarczyć odpowiednich witamin i składników mineralnych tyle, ile dziennie organizm ich potrzebuje.

Składnikmasa cukru
Wit. B319,5 kg
Wit. B65,8 kg
kwas foliowyok. 20 kg
Wapń0,9 kg
Żelazo0,7 kg
Fosfor3,2 kg
Cynk5,6 kg

 

Jak widać, brązowy cukier nie jest dla nas żadnym źródłem ani witamin, ani składników mineralnych. Podobnie jak biały cukier – jest źródłem materiału energetycznego. Źródłem witamin i soli mineralnych są surowe owoce i jarzyny, a w niektórych przypadkach pokarmy zwierzęce.

Przejdźmy do soli. Sól himalajska także jest opiewana ponad miarę, jaka to wspaniałość w porównaniu do białej soli kuchennej. Porównajmy sól himalajską z białą stołową.

Sól biała (warzona)himalajska
składChlorek sodu, ok. 99,83%Chlorek sodu, >97%

Domieszki innych minerałów i skał

zaletyNadaje słony smak potrawom

Konserwuje żywność

Dostarcza jod

Nadaje słony smak potrawom

Konserwuje żywność

Dostarcza nieznacznych ilości innych pierwiastków chemicznych

wadyNadmierne spożycie może spowodować rozwój nadciśnienia tętniczego, chorób serca, nerek i udaru mózguNadmierne spożycie może spowodować rozwój nadciśnienia tętniczego, chorób serca, nerek i udaru mózgu

 

Przywary soli himalajskiej są identyczne jak soli białej. I nie ma w tym nic dziwnego: sól himalajska jest zanieczyszczoną postacią chlorku sodu. Spożywając sól himalajską spożywamy przede wszystkim chlorek sodu. Podobnie jak cukier brązowy jest nierafinowaną postacią sacharozy, tak sól himalajska jest nierafinowaną postacią chlorku sodu. O soli himalajskiej na stronie pewnego sklepu internetowego możemy znaleźć informację, że sól himalajska „najczystszą solą na Ziemi” (cokolwiek to znaczy) i zawiera aż 84 pierwiastki (na Ziemi występują naturalnie 92, więc sól ta dostarcza rzekomo prawie wszystkich). Porównajmy skład soli himalajskiej z białą solą kamienną z Kłodawy. Zawartość głównych składników w g/kg oraz jodu zestawiono w poniższej tabeli.

SkładnikSól himalajska,  g/kgSól kamienna biała (kłodawska), g/kgSól zabłocka, g/kg
Wapń4,3211,88,19
Magnez0,180,014,20
Potas3,191,091,30
Jod1,4 mg/kgślady1130 mg/kg

I tutaj zwróćmy uwagę na to, że choć sól himalajska promowana jest jako naturalne źródło jodu, to mało znana typowemu Kowalskiemu, a wydobywana u stóp Beskidu Zachodniego sól zabłocka bije ją pod tym kątem na głowę ok. 800 razy!!! Jest to prawdopodobnie sól o najwyższej na Ziemi zawartości jodu. Sól zabłocka stosowana jest leczniczo.

Zawartość składników śladowych w soli himalajskiej i soli kamiennej białej z Kłodawy zebrano w kolejnej tabeli.

SkładnikSól himalajska,  mg/kgSól kamienna biała (kłodawska), mg/kg
Stront10,813,1
Glin0,610,80
Mangan0,260,90
Żelazo28,715,3
Kobalt0,561,46
Nikiel0,140,18
Miedź0,580,42
Cynk1,631,06
Ołów0,180,05
Chrom0,060,79
Selen0,0410,028
Bar1,212,05
Arsen0,0140,009
Wanad0,050,04
Kadm0,0010,001
Antymon0,0040,002
Molibden0,020,01
Rubid0,071,06
Beryl0,010,01
Itr0,0010,001
Lantan0,0010,001
Cer0,0010,001
Prazeodym0,00020,0002
Neodym0,00080,0008
Samar0,00010,0002
Europ0,00010,0002
Gadolin0,00010,0004
Terb0,00010,0001
Dysproz0,00010,0002
Holm0,00010,0001
Erb0,00010,0002
Tul0,000040,00005
Iterb0,000050,00006
Lutet0,000040,00007
Zebrano na podstawie: J. Jaworska, M. Siepak, Przegląd solny 2018, nr 14: „Polskie sole kamienne vs sole himalajskie – analiza porównawcza wybranych składników soli spożywczych”

Po obu stronach tabeli widzimy niemal to samo. Główna różnica dotyczy zawartości wapnia. Wyjaśnić to jest bardzo łatwo. Naturalne złoża soli zawierają domieszki innych minerałów, często stanowiących nierozpuszczalne osady. W polskiej soli kłodawskiej osadem tym jest gips, czyli krystaliczny siarczan wapnia (CaSO4*2H2O), a w himalajskiej: kwarc (SiO2). Zawartość części nierozpuszczalnej jest w obu solach niemal identyczna. Na pewnej grafice rozpowszechnionej w internecie możemy znaleźć jako wadę białej soli kuchennej, że może zawierać glin (aluminium) – zerknijmy proszę do tabeli i na grafikę na końcu artykułu! Zwróćmy uwagę na drugą cześć tabeli. Wartości rzędu 0,00001 mg/kg to tak niewielkie ilości, że można je wykryć gdziekolwiek, zaiste nawet w powietrzu i w części przypadków są na poziomie błędu metody. Ponadto znaczna część wymienionych pierwiastków nie spełnia żadnej funkcji biologicznej u wyższych organizmów, a część z nich jest szkodliwa. Znane są co najwyżej pojedyncze gatunki mikrobów, u których część z tych pierwiastków pełni jakąś rolę. Informacja o 84 pierwiastkach jest informacją nie o tym, czego sól jest źródłem, lecz na obecność których pierwiastków była badana, bo jak widać dla wielu pierwiastków źródłem nie jest sól himalajska. Pierwiastki te są w istocie zanieczyszczeniami soli himalajskiej, bo jej rzekoma czystość to kolejny chwyt marketingowy. Na podstawie zawartości mikroelementów można ułożyć analogiczną tabelę, jak dla cukru – i dojdziemy do podobnych wniosków, jak w przypadku cukru brąowego. Sól himalajska nie jest dla człowieka źródłem mikroelementów – nawet jodu, pomimo że zawiera go więcej niż krajowa sól kamienna – żeby dostarczyć dzienną porcję jodu trzeba zjeść 20 razy więcej soli dziennie, niż wynosi potrzebna dawka chlorku sodu. Taka ilość soli poważnie odbiłaby się na naszym zdrowiu i wiązała by się hospitalizacją z powodu odwodnienia. W przypadku pozostałych mikroelementów – w dziennej zalecanej dawce soli (5 g dla dorosłego człowieka) znajduje się przeważnie ok. 1% dziennego zapotrzebowania. Zjedzenie takiej ilości soli, by zapewnić sobie odpowiednią ilość elektrolitów wiąże się ze śmiertelnym zatruciem solą. Co więcej, to aby sól himalajska była źródłem jodu to… musi być sztucznie jodowana -TAK SAMO JAK SÓL BIAŁA. Wielu konfekcjonerów soli himalajskiej obecnych na polskim rynku sztucznie joduje ją. Nie czarujmy się – sól himalajska jest zwykłą solą kamienną. Nawet jej kolor nie jest niczym niezwykłym – również w Kłodawie wydobywa się sól kamienną podobnego koloru. I o podobnym składzie. Pikanterii sprawie nadaje fakt, że choć część krajowych konfekcjonerów podaje na opakowaniach informację o jej wydobyciu w Himalajach, to jest ona wydobywana w Górach Solnych w Pakistanie, które od Himalajów dzieli 300 km, a od Mount Everest – ponad 1400 km! To tak jakby sól kłodawską nazwać solą karpacką, beskidzką, albo i tatrzańską – nawet odległość jest podobna. Cóż, sól zabłocką, która jest wydobywana na zachodniobeskidzkim przedgórzu, czy sól otrzymywaną z solanki wydobywanej w Górach Słonnych (czyli słonych) w Beskidzie Wschodnim można nazwać solą beskidzką czy karpacką. Ale nie sól kłodawską. Widzimy, że oszustwem jest nawet nazwa tej soli, więc w niektórych krajach stosowanie nazwy sól himalajska jest zakazane. Nie ma badań naukowych potwierdzających korzystnie działanie na zdrowie soli himalajskiej, jak i jej przewagę nad innymi solami kamiennymi – wręcz przeciwnie, a dlaczego to już wyżej wyjaśniliśmy.  To siedzi tylko w głowach nabitych w butelkę klientów, a nie jako fakt potwierdzony przez naukę. A zastanawialiście się kiedyś, czy w opakowaniu pod nazwą sól himalajska nie jest w rzeczywistości znacznie tańsza różowa sól kłodawska? Klient nie jest w stanie ich odróżnić, a Polak potrafi… A już zwłaszcza Polak-biznessman…

Pozostaje odpowiedzieć na pytanie. Dlaczego klient, który często określa się jako świadomy, jest tak naprawdę nabity w butelkę? Bo klient jest znudzony tym, czym jest rynek zalany. Czymś niezupełnie zdrowym. A gdy pojawia się ktoś, kto twierdzi, że on nie chce nas truć, bo dba o nasze zdrowie i oferuje lepszy towar, to dlaczego nie skorzystać? Chcemy być zdrowsi! Tylko że gro klientów uważających się za uświadomionych jest tak naprawdę przeciwieństwem klienta świadomego – jest to typowy przykład działania efektu Dunninga-Krugera – im mniejszą mam wiedzę, tym bardziej uważam się za świadomego i wiedzącego lepiej pod wpływem otrzymanej informacji z alternatywnego źródła. Tyle że to nie walka o zdrowie, tylko zwykła walka o klienta! Czyli o jego pieniądze. Przecież nie zawojujemy rynku prowadząc rodzinną firemkę, która będzie próbować wprowadzić na zasypany przez gigantów rynek solą białą kolejną markę białej soli – kto chętnie sięgnie po to na półkę w sklepie? Sól to sól – każda soli. Więc trzeba pomyśleć, jak zwrócić uwagę klienta – zaoferować mu coś na pozór innego, na pozór lepszego i na pozór zdrowszego. I już można sprzedawać zwykłą sól kamienną po zawyżonej cenie.

Zresztą bardziej nas nabijają w butelkę, i do dosłowniej, wszelacy producenci wody butelkowanej. Liczni konsumenci nie mają świadomości, że woda sprzedawana jako „źródlana” przechodzi podobne procesy uzdatniania jak ta (tfu, tfu!) kranówa. Ja nie kupuję ani soli himalajskiej, ani wody w butelkach. Bo to nie jest ani ekonomiczne, ani ekologiczne, ani nie służy zdrowiu. To zwykłe marnotrawstwo i nabijanie komuś kieszeni! Sprowadzanie czegoś z odległości kilku tysięcy km, co jest dostępne na miejscu nie ma uzasadnienia ekonomicznego. To zwykła fanaberia. To tak jakby sól wydobywaną w Kłodawie zawozić do Chin i tam poddawać ją warzeniu i dystrybuować na rynek chiński, podczas gdy Chińczycy mają złoża soli u siebie. Jakie jest uzasadnienie ekonomiczne? Żadne. Ale gdyby zrobić odpowiedni marketing różowej soli kłodawskiej w Chinach? To już można, wbrew ekonomii i ekologii sprzedawać małe ilości po odpowiednio wysokiej cenie. Transport w takich przypadkach jest kilkukrotnie droższy niż sama wartość soli. Pomyślmy, ile może kosztować tona soli kamiennej, gdy kupujemy np. wagon? Kilkadziesiąt złotych. A transport na ok. 10 000 km? Znacznie więcej… A wy kupujecie sól himalajską lub wodę w butelkach? Ja nie. Bo wzorem zwolenników jednego i drugiego – ja także uważam się za klienta świadomego, więc nie kupuję. Czy kupiłbym cukier brązowy? Tak, ale nie dlatego, że jest zdrowszy, tylko dla walorów smakowych – resztki melasy wpływają na smak słodzonych napojów czy wypieków. Sól himalajską polecają liczni celebryci. A że czasy mamy takie oświecone, że autorytet dla licznych odbiorców stanowi, to co mówi celebryta, który powtarza brednie wyczytane w internecie (często powiedziane przez innego celebrytę), to wiele osób w to wierzy. Celebryci często bezpodstawnie posługują się zwrotem: „naukowcy twierdzą, że/nauka odkryła, że”. Na ogół ani nie twierdzą, ani nie odkryła. A że czasy mamy takie, że niedługo każdy celebryta będzie miał swoją książkę kucharską ze zdrowymi przepisami (czyli kulinarnymi fanaberiami celebrytów, a nie potrawami o rzeczywiście korzystniejszym wpływie na zdrowie czy walorami smakowymi), to co rusz widzimy: cukier brązowy i sól himalajską, nawet do frytek. Sól himalajska jest koleją fanaberią celebrytów i niech tak pozostanie – nie zawsze warto brać przykład z celebryty. Sól himalajska jest zalecana, no właśnie… Ale przez kogo? Przez celebrytów i jej sprzedawców! Niedługo się dowiemy od tych celebrytów, że białą solą frytek się posolić nie da (zapewne poprzedzone słowami: „naukowcy stwierdzili że/nauka stwierdziła że”). A jeśli chcemy „solić zdrowiej” to kupmy rodzimą sól kamienną.

Niektórzy oferują także melasę do słodzenia. Jeśli ktoś mówi, że coś jest źródłem witamin i minerałów, to tylko w przypadku melasy ma ma do tego pewne ograniczone prawo, bo tam zawartość ich jest wyższa, niż w cukrze – w końcu to resztki melasy powodują, że brązowy cukier zawiera nieco tych składników. Melasa jest pozostałością po wykrystalizowaniu cukru i zawiera do 50% cukru (znowu sacharozy). W krajach cieplejszych jest to melasa trzcinowa lub karobowa. A nasze cukrownie produkują melasę buraczaną. Melasa, jako produkt odpadowy, jest używana do produkcji pasz dla bydła. Krajowe cukrownie sprzedają melasę w cenie kilkudziesięciu groszy za kg. Można ją nabyć np. w sklepach ze zdrową żywnością, oczywiście w odpowiednio wysokiej cenie, ok. 20 PLN/kg. W przeliczeniu na cukier to ok. 40 PLN/kg… Zwróćmy też uwagę na to, że zarówno sól kamienna (czyli. m.i. himalajska) i cukier nierafinowany są znacznie tańsze w produkcji niż białe produkty rafinowane. A płacimy za nie więcej. Dlaczego?

A na koniec co do cyjanku: jako antyzbrylacz stosowany jest heksacyjanożelazian(III) potasu, zwany zwyczajowo żelazicyjankiem potasu. Nie jest on niebezpieczny, wbrew groźnie brzmiącej dla typowego Kowalskiego zwyczajowej nazwie. Kiedyś nawet znalazłem artykuł w pewnej gazecie o stwarzającym zagrożenie laboratorium w opuszczonej fabryce, w którym znajduje  się „niezabezpieczony cyjanek” – a na zdjęciu słoik z żelazicyjankiem, czyli niezbyt groźnym związkiem – nikt tym nie otruje teściowej.

Szanowni Czytelnicy. Sól himalajska jest pospolitym obiektem dyskusji pomiędzy naukowcami (gdy dyskusja dotyczy nabijania Kowalskiego w butelkę). W ostatnim czasie natrafiłem na wiele nieprawdziwych informacji szerzących się w internecie z dziedziny chemii. Grafika widoczna poniżej skłoniła mnie do dwóch rzeczy: 1) napisania tego artykułu, 2) ogłoszenia konkursu na chemiczną bzdurę roku. To jest pierwszy oficjalny kandydat, ale w odpowiednim czasie – podamy ich listę. Mamy nadzieję, że konkurs będzie cieszył się zainteresowaniem.
himalajska

Oceń ten post
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Masz przemyślenia? Napisz komentarz!x